Film „Kagemusha” to po polsku „Sobowtór”, a raczej, gwoli ścisłości, „wojownik-cień”, tj. w tym przypadku „sobowtór wojownika”. Wyreżyserował ten film w roku 1980 sławny i znany (jeżeli najbardziej znany) nie tylko w Japonii, ale po prostu na całym świecie Akira Kurosawa. Zresztą, reżyser ten był i pozostał znany dzięki m.in. właśnie „Kagemusha”. Rzeczywiście – w roku 1980 wspomniany film zdobył prestiżową nagrodę Złotej Palmy na festiwalu filmowym w Cannes i został nominowany m.in. do Złotego Globu na tymże festiwalu (kategoria „najlepszy film zagraniczny”) oraz do Oscara (kategoria „najlepszy film nieanglojęzyczny”). Nie bez powodu – film jest naprawdę imponujący i monumentalny, z licznymi drugoplanowymi postaciami, zgodnymi co do szczegółów z epoką historyczną kostiumami, z zapierających oddech scenami batalistycznymi (na czele z inscenizacją pełną emocji bitwy pod Nagashino w roku 1575).
Zdjęcia pejzaży Japonii są naprawdę malownicze i urokliwe, a czasami wręcz zahaczające o sceny rodem z fantasy (wielkie tęcze). Co więcej, akcja toczy się dość nieśpiesznie, tak więc zupełnie inna, niż zachodni, szybki sposób akcji, pełny dynamicznych, „wędrujących”, a niekiedy „drżących” ujęć. W filmie „Kagemusha” ujęcia scen są statyczne. Wprawdzie film „Kagemusha” dla niektórych, zachodnich widzów, przyzwyczajonych do nacisku na szybkiego tempa akcji czasami może trochę nużyć, lecz w żadnym wypadku wcale nie jest nudny, bowiem są zwroty, wciąż coś się dzieje, przez co cały scenariusz wciąga.
Kostiumy – jak powiedziane – są dopracowane tak, aby były wierne wymaganiom historycznym: od uzbrojenia i broni poprzez strojów codziennych do herbów rodowych, bowiem jest oczywiste, iż film ten opowiada o ostatnich latach pełnych wojen Takedy Shingen – jeden z wybitniejszych panów feudalnych XVI wieku (tzw. daimyō) i rozgrywa się w epoce sengoku jidai (dosłownie „Era Walczących Państw”). Była to era niesamowicie burzliwa, w której poszczególne rody, m.in. właśnie wspomniany Takeda Shingen, walczyły ze sobą nawzajem militarnie i dyplomatycznie po to, aby zawalczyć o władzę nad całą Japonią. To dlatego owa era historii Japonii jest inspirująca dla filmografii japońskiej i w ogóle reżyserów, którzy fascynują się wartościami i wojskowością samurajów, reżyserów, którzy mają narodowość nie tylko japońską. .
Oczywiście tym razem film „Kagemusha” oparty jest na życiu Takedy Shingen – genialnego stratega (m.in. stawiał na kawalerię z włóczniami jako remedium na liczną piechotę wyposażoną w łuki i strzały). Konkretniej mówiąc, osnową tego filmu są relacje samego Takedy Shingena i jego bezimiennego sobowtóra, kagemusha, będącego wcześniej drobnego złodzieja z generałami Takedy i wpływ politycznego i militarnego ośrodka decyzyjnego na strategie wojenne.
Przybliżmy akcję tegoż japońskiego filmu historycznego – Takeda Shingen i brat Nobukado spotykają sobowtóra Takedy. Na początku Takeda Shingen zastanawiał się, aby skazać go na ukrzyżowanie, lecz ten odważył i zarzucił Takedzie, iż daimyō jest większym złoczyńcą, niż złodziej. W odpowiedzi Takeda, będąc zdumiony i pełen podziwu, zmienił zdanie i pozwolił go dalej żyć. Później niestety Takeda został śmiertelnie postrzelony przez snajpera, tak więc rozkazał generałom, aby nie należy ujawniać przez trzy lata tegoż faktu, jakże korzystnego dla rywali (m.in. słynny Oda Nobunaga, później pierwszy daimyō, który zdołał zjednoczyć całą Japonię w II poł. XVI w.). Co więcej, rozkazał też, aby znaleźć sobowtóra, kagemusha, a więc oczywiście wspomnianego drobnego złodzieja, po czym umarł. Sprawy się komplikują, a przed oczami kagemusha stanęły naprawdę trudne zadania: szybko nauczyć wiedzy militarnej i sposobów intryg dworskich.
Patrząc na wspaniały obraz „Kagemusha”, widzimy, iż to nie tylko film historyczny, ale również mający ważkie problemy i komentarze filozoficzne, a więc właściwie ponadczasowe. Film „Kagemusha” zawiera więc nie tylko piękną, barwną i monumentalną formę (akcja, scenariusz, kostiumy, bogata oprawa, zdjęcia itd.), ale również interesującą i poruszającą treść filozoficzną. Można wychwycić przynajmniej trzy pożyteczne elementy.
Po pierwsze, relacje między Takedą i jego sobowtórem a otoczeniem dworu rodu Takedy i rywalami. Różnice między „oryginałem” a „podróbką”, a raczej, gwoli ścisłości, ich brak stawia przed innymi jako wyzywające zadania. Jak odróżnić bowiem samego Takedy od sobowtóra jako politycznej zasłony dymnej, maskującej prawdziwe plany strategiczne przed konkurentami, maskującej przede wszystkim śmierć groźnego konkurenta do wyścigu o dominację nad całą Japonią, o stanowisko faktycznego shoguna? Gdzie jest prawda, a gdzie jest fałsz? Gdzie przebiega granica między szczerością a podstępem i unikiem? Gdzie kończy wierność aż do zgon, a rozpoczyna dramatyczna walka o życie, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone? Do jakiego stopnia można zastosować jako słuszne kłamstwo, przemilczenie, unik, podstęp? Czy są jasne i konkretne zasady, reguły i wartości podczas wojny, czy też wręcz przeciwnie – jest tylko jedna i jedyna zasada, która mówi: „nie ma zasad!”? I odpowiada nam: z powodu niewiedzy ludzi są takie przypadki, gdzie niknie prawda. Inaczej mówiąc, czasami nie ma prawdy, za to są tylko ludzkie sądy ocenne, ułomne i oparte na fałszywych przesłankach. Dowodzi dość niewinna sytuacja, gdzie kagemusha na poważnie mówi świcie dworskiej, iż nie jest Takedą, tylko po prostu kagemusha; iż nie jest np. ojcem dzieci, a dworzanie roześmiali się. To tylko oczywiście truizm, jakże banalna rzecz, drobny szczegół, ale coś w tym jest, iż niewiedza ludzi powoduje, iż można, a niekiedy niestety wręcz należy korzystać w groźnych sytuacjach, sytuacjach „bez wyjścia” nawet okropne zachowania, np. kłamstwo.
Idąc tokiem japońskiego reżysera, tak więc np. wojna to nie tylko strategia i taktyka, heroizm, przykłady lojalności i oporu, ale również uniki, zatarcia śladów, umiejętne korzystanie z niewiedzy ludzi w celu manipulacji rywali. A skoro mowa o wojnie, to musimy wspomnieć o wojnie – wszak rozgrywa się ten film właśnie w czasach historycznych Sengoku – czasach, w których triumfowały etyka samurajska i cechy wojenne odbiły się społeczeństwu japońskim.
Po drugie, stosunek reżysera do wojny prowadzonej przez samurajów i ich etykę i wartości samurajskich, tzw. busido, a nawet wojny samej w sobie. Otóż porusza Akira Kurosawa powyższe pytania w związku z prawdą i fałszem niejako „przy okazji” dramatu historycznego, a zarazem filmu samurajskiego, tak bardzo popularnego i właściwego dla Japonii. Również porusza on charakter wojny samej w sobie, a mianowicie pyta się nas: czy wojna to tylko etyka heroiczna, swoiste „arystokratyczne” (tutaj czytaj: samurajskie), wzniosłe i ponadczasowe wartości: honor, męstwo, lojalność, wierność, obowiązek, pogarda wobec śmierci i cierpienia, samodyscyplina, wzgarda wobec materializmu i bogactwa materialnego?
Owszem, na pozór film pokazuje wartości heroiczne samurajów, ale na sam koniec filmu, w inscenizacji bitwy pod Nagashino, ujrzymy widok, mający na celu zszokować widza i zniszczyć obraz „pięknej wojny”, wzniosłej i dumnej. Wobec tego pokazuje on (poniekąd słusznie), iż wojna to zjawisko „janusowe”, bowiem w wojnie były, są i zapewne będą towarzyszyć zachowania z jednej strony wzniosłe i dumne, z drugiej okropne i pełne okrucieństw. Nie dziwi tutaj, bowiem wojna w Japonii była wyjątkowo krwawa i okrutna, a zwłaszcza w XVI w. Darujmy tutaj tego przyczyny – wystarczy, iż cywilizacja japońska jest zupełnie inna od np. zachodniej, oparta na splocie religii narodowej shintō i buddyzmu, głoszącego m.in. reinkarnację i złudność świata materialnego i emocji: radości, przyjemności, a szczególnie tutaj bólu.
Lecz słynny reżyser jakby „uruchamia” narzędzie, jakim jest niepostrzeżenie swoistą niewrażliwość na ból i wyrafinowane tortury (acz na szczęście oszczędził nam te i w ogóle dosłowność scen krwawych i brutalnych w filmie) wśród Japończyków i przekształca w tezę, iż wojna sama w sobie to zarazem zdumiewająca i odpychająca. Uświadamia on nam, iż wojna w Japonii, a także zresztą również w wszystkich współczynnikach geograficznych to rzecz co prawda wzniosła, ale też, a właściwie szczególnie, okrutna. Uprzytomnia nam, iż w wojnie mamy wartości heroiczne, przykłady m.in. u samurajów, a także nawet u piechoty chłopskiej (ashigaru) wierności, chwały, determinacji i uporu godnego podziwy, wspaniałych rozwiązań taktycznych i strategicznych. Z drugiej mamy niestety wstrętne, niegodne z perspektywy zasad wojennych zachowania: kłamstwo, brutalność, nieszczęścia i masowe zbrodnie.
Po trzecie (i najważniejsze), ujawnia nam stosunek Akiry Kurosawy do techniki, postępu, mas i wszystkiego innego, co wiąże się z nowoczesnością. Oczywiście tutaj nie aż tak mocno zaznacza ów stosunek, a nawet na pozór widz można nie zauważyć, oglądając film. Lecz pod koniec filmu, w inscenizacji bitwy pod Nagashino, patrząc na umierające konie i samuraje jako efekt salw muszkietów można aż nadto zrozumieć, iż ataki samurajów konno atakujących włóczniami i mieczami na pieszych chłopów (ashigaru) wyposażonych w muszkiety były z góry przesądzone. Oto nowa (i skądinąd skuteczna) taktyka licznych muszkietów, zarządzone przez Odę Nobunagę, po raz pierwszy została wcielona w życie w bitwie pod Nagashino, gdzie ukrywający się za palisadami ashigaru wręcz zmasakrowali masowymi salwami muszkietów kawalerię atakującą otwarcie, w równinie. Zresztą Oda Nobunaga po raz pierwszy w ogóle zmienił nacisk w taktyce właśnie na piechotę uzbrojoną w muszkiety. A wszakże – przypomnijmy – rywal Takeda Shingen stawiał przede wszystkim na kawalerię samurajską uzbrojoną w miecze i włócznie.
Patrząc na efekt inscenizacji bitwy, pokazanej w filmie „Kagemusha”, można odnieść wrażenie, iż w XVI w. nowa epoka zastąpiła starej; raczkująca (jeszcze) epoka przemysłu coraz bardziej wpływała na kształt feudalizmu, wymuszając dostosowanie się stosunków feudalistycznych do wymogom przemysłowych. Piechota powiększała się pod względem liczby ludzi i wobec tego to ona zaczynała ostatecznie decydować o wyniku w bitwach. Liczba zwyciężyła nad jakością, gdzie w bitwach samuraje ustąpili masom chłopskim i bardziej proste umiejętności w strzelaniu muszkietów zwyciężyły nad sztuką miecza i włóczni, wymagającą niebywałej zręczności. Taktyka Ody Nobunaga (chłopska piechota w muszkiety) wygrała z taktyką Takedy Shingen i jego następcy Katsuyori’ego (samurajska kawaleria uzbrojona w miecze i włócznie). Pragmatyzm i skuteczność wyparły zasady estetyki i trzymania zasad w wojnie – co pokazał w filmie scenami, w którym Takeda Shingen zmarł poprzez rany, które kulą od muszkietu zadał „niewidzialny” człowiek, „Ktoś”, gdyż po prostu snajper, który ukrywając z odległości strzelił do Takedy. Wobec tego podstęp wygrał z otwartością, z niejako „otwartą przyłbicą” i jasnymi regułami.
A wszystko to dzięki postępowi, m.in. techniki. Postęp idzie prostu w kierunku standaryzacji, prostoty, uniformizacji, egalitaryzmu, awansu społecznego dla niskich warstw społecznych, a nawet apoteozy mas. Oczywiście w XVI w., jak i po, na długo utrzymywały z powodzeniem stare zasady samurajskie, cechy stosunków feudalnych i społeczeństwo hierarchiczne – dość powiedzieć, iż pod względem społecznym, ekonomicznym i kulturowym Japonia to wręcz wzór harmonii cech dwóch epok: starego, feudalnego (właściwego dla samurajów) i nowego (właściwego m.in. dla techniki przemysłowego, a nawet wręcz społeczeństwa industrialnego).
Niemniej jednak reżyser „Kagemusha” ukazał pierwsze, jeszcze „nieśmiałe” oznaki nowego porządku, epoki nowożytności. Pokazał on znaki nowego ładu, który teraz panuje; znaki, które – uwaga – są niepokojące, a nawet czasami niebezpieczne. Dlaczego? Dlatego dzięki zaawansowanej technice można łatwiej uprzyjemnić życie, ale też niestety łatwiej zabijać, i to bardziej masowo, zabijać można wręcz milionom ludzi, i to od razu. Wszakże szybko postępująca technika wdarła się możliwie we wszystkie dziedziny całego społeczeństwa, jak i samego pojedynczego człowieka. Ukazał reżyser na końcu filmu scenę, w której tysięcy samurajów i koni jęczą niemi (film nie pokazuje jęków) na sentymentalnym tle muzycznym, w zwolnionym tempie, i to tak, aby widz może zastanowić się o tych mrocznych efektach postępu, przemysłu i modernizacji, a więc m.in. o zbrodniach właśnie masowych, o zbrodniach wielu tysięcy lub nawet milionów, o broni jądrowej. Postęp techniki zbrojenia umożliwiał (i wciąż niestety umożliwia) pozbawienie życia wielkich liczb ludności, o wiele więcej.
Co więcej, patrząc na rzeź kawalerii Takedy Katsuyori, kagemusha, który wcześniej musiał odejść od funkcji właściwej dla sobowtóra przez generałów zmarłego Takedy, bez jakiejkolwiek zbroi rzucił do walki z rozpaczy, ale też natchniony honorem i innymi wartościami samurajskimi naprzeciw liniom muszkietów i oczywiście poległ. To dlatego ta scena to wręcz symbol destrukcji starego ładu na rzecz nowego; honoru na rzecz podstępu; dawnych, „arystokratycznych” wartości na rzecz rodzącego się społeczeństwa przemysłowego, masowego, dostosowanego do przemysłu i jej cech: standaryzacji, uniformizacji i pragmatyzmu.
Patrząc na wzruszającą, ale też wstrząsającą scenę, ważną i kluczową dla filmu, oglądając zarówno scenę umierającego kagemusha, jak i całą inscenizację, przypominamy fragmenty liryki piosenki „Postęp” Dezertera – a wszakże jest zespół ten z zupełnie innej „bajki”:
„(…)
Rozwój – techniki wojskowej!
Postęp – śmierci masowej!
Wzrost ilości – ofiar społeczeństwa!
(…)
Zmieniliście strzały na karabin maszynowy
(…)
Postęp techniczny wszędzie się wdziera
Łatwiej dzisiaj żyć, łatwiej też umierać
(…)
Nowoczesny człowiek, nowocześnie skona”
Oczywiście te fragmenty są bardziej dosadne w porównaniu z sceną końcową inscenizacji bitwy pod Nagashino. Jednakże i tak jakże sugestywna, poruszająca emocje człowieka ta scena mówi nam aż nadto, iż postęp we wszystkich dziedzinach, a zwłaszcza tej militarnej, kosztuje… Dzieckiem postępu techniki jest m.in. okrutne i niebezpieczne zbrodnie masowe. Łatwiej wszakże jest dzięki postępowi i technice przemysłowej zabijać nie poszczególne jednostki, lecz właściwie wielkie grupy społeczne.
Tak więc lepiej zapamiętajmy, iż wszystko ma cenę, a na pozór najpiękniejsze i niewinne plany, aby ułatwić sobie życie, w dłuższej czasie okazują się straszliwe… Postęp, technika przemysłowa nie są ani dobre, ani złe, tylko po prostu narzędziami, których może użyć do celów złych (np. eksterminacja, czystki masowe, broń chemiczna, biologiczna i jądrowa) bądź dobrych (np. zwalczanie chorób). Pamiętajmy o tym, patrząc na końcową scenę, jak i w ogóle na wydźwięk filmu „Kagemusha”.